1/14/2014

1/14/2014

Widzę kobietę w sukni a la turque, z talią a l'anglaise i pasem a la levite, czyli o XVIII-wiecznych paranojach

Jakiś czas temu, oglądając na stronie jednego ze sklepów odzieżowych spodnie, pomyślałam sobie: o, jakie fajne rurki! Jakież więc było moje zdziwienie, kiedy okazało się, dla tego właśnie sklepu nie były to rurki, tylko tregginsy. A moje zdziwienie sięgnęło już zenitu, kiedy identyczne spodnie, tylko w innym sklepie, zostały określone jako jegginsy. I nie wiem, czy to ja tu czegoś nie ogarniam, czy różnice między tymi trzema rodzajami spodni są tak bardzo względne, że właściwie nie istnieją, ale dało mi to do myślenia. Do myślenia na temat nazewnictwa sukien z XVIII-wieku. 

Joshua Reynolds Panna Stanhope

Problem z modą XVIII wieku polega na tym, że niemal wszystkie typy sukien miały jakieś nazwy. I byłoby bardzo miło, gdyby istniały na tym tle jakieś żelazne zasady, dotyczące cech, które posiadać musi suknia, żeby zostać nazwana w określony sposób. Ale niestety! Moda to nie fizyka i musimy pogodzić się z tym, że nie ma w niej miejsca dla sztywnych reguł. Dziś chciałabym pokazać Wam siedem problemów, z jakimi możemy się spotkać w czasie zgłębiania wiedzy o ubiorach noszonych w II połowie XVIII wieku. 


Problem nr. 1: NIEJASNE PODPISY NA RYCINACH. 


Ryciny w XVIII wieku były tym, czym dla nas jest dzisiaj Hot! lub Avanti. Pokazywały, co jest modne i jak to się nazywa. Teoretycznie wszystko powinno być dzięki temu jasne i przejrzyste, ale nie jest. Dlatego, że w obrębie jednego czasopisma jedna suknia może zyskać dwie różne nazwy. Spójrzmy chociażby na poniższe dwie:


Źródło obrazka.
Jeśli opiszemy te suknie - pochodzące, co ważne, z jednego czasopisma- dostaniemy opisy niemal identyczne: otwarte z przodu, z podwójnymi rękawami i dekoltem ozdobionym kołnierzem, przepasane w talii obszernym pasem. Problem w tym, że pierwsza podpisana została jako suknia angielska, a druga jako turecka. Dlaczego? 

Problem nr. 2: SUKNIA PO MODYFIKACJACH.

Możemy się domyślać, że pierwsza różni się od drugiej tym, że ma dużo bardziej obcisłą górę i tył stanika zakończony w szpic. Ale tył stanika zakończony w szpic nie tworzy jeszcze sukni angielskiej. Spójrzmy na poniższą rycinę: 

Źródło obrazka.


Możemy sobie pomyśleć: o, tył zakończony w szpic, mamy suknię angielską! A tymczasem, według autora ryciny, wcale nie. Jest to bowiem Lewitka z talią (cięciem?) à l'anglaise. Innymi słowy: tył w szpic angielki nie czyni. Czyżby dlatego, że charakterystyczną i niezbywalną cechą lewitki był pas i wszystko, co ma pas, staje się równocześnie lewitką? Byłoby to z pewnością piękne, ale niestety - kierując się tą zasadą, poniższą suknię powinniśmy uznać właśnie za lewitkę: 

Źródło obrazka.


A jest to, jak głosi napis,  jest to robe à l'anglaise z pasem de Levite. Wniosek? Efekt końcowy nie wpływa na to, jak dana osoba nazywa suknię - liczy się przede wszystkim zamysł pierwotny. Musimy pamiętać, że kobiety w XVIII wieku nie lubiły ograniczeń, więc przy projektowaniu sukien dawały popis swojej wyobraźni. Możemy wyobrazić sobie sytuację, że kobieta mówi do swojego krawca: proszę mi uszyć suknię angielską, ale niech pan doda krótkie rękawki i otworzy ją z przodu - nie chcę wyglądać jak pani X na ostatnim spacerze. Widząc taką suknię, rozsądek podpowiadałby nam nazwać ją suknią turecką. Ale w pierwotnym założeniu miała to być suknia angielska, i jako taka z pewnością byłaby później opisywana. Gdyby więc owa kobieta dała się w niej sportretować, powstały obraz kazałaby podpisać: Pani Y w sukni angielskiej. I na nic nam po lamentach, że przecież wyraźnie widzimy tutaj suknię turecką. 


Problem nr. 3: CECHY DOMINUJĄCE I RECESYWNE. 

Pozwoliłam sobie użyć tego pochodzącego z genetyki terminu, ponieważ chyba najlepiej opisuje on kolejny problem, na który możemy natknąć się w czasie zgłębiania wiedzy o modzie XVIII wieku, a który właściwie bezpośrednio wynika z poprzedniego. Jakiś czas temu pisałam o różnicach między suknią polską (pojedyncze rękawy, trzy fałdy różnej wielkości): 


Źródło obrazka. 

...a suknią czerkieską (podwójne rękawy, trzy fałdy jednakowej wielkości): 


Źródło obrazka.

Z pozoru wszystko wydaje się jasne. Problem pojawia się, kiedy znajdujemy suknię o pojedynczych rękawach, ale z fałdami jednakowej wielkości. I wtedy możemy zadać sobie pytanie: która z tych dwóch cech jest ważniejsza, która bardziej stwarza daną suknię? Myślę, że w takim wypadku musimy zdać się na intuicję, inaczej szybko popadniemy w niezdrową frustrację. Zwłaszcza, jeśli suknia ta będzie miała w dodatku pas de Levite i talię à l'anglaise. Jeśli nie jest podpisana, a nie chcemy ryzykować błędem, chyba wystarczy, jeśli stwierdzimy: to nadzwyczaj oryginalna suknia! 


Problem nr. 4: NAZWY I ICH DEFINICJE. 

Niestety, nie żyjąc w XVIII wieku, jesteśmy skazani na niemal podręcznikowe definicje. Czytamy, że cechą sukni angielskiej jest to, a polskiej tamto. Ale wyobraźmy sobie sytuację, w której za dwieście lat ludzie próbuję zgłębić wiedzę na temat rodzajów spodni noszonych w latach 10 XXI wieku. I natrafiają na dwie pary identycznych spodni, jednych podpisanych jako tregginsy, drugich jako jegginsy. Robią definicje, próbują odróżniać, po jakimś czasie zaczynają z rozpaczą wołać, w jaki sposób myśmy to odróżniali, skoro to jest takie same. No właśnie sęk w tym, że większość z nas... też tego nie odróżniała! Dla jednych to były tregginsy, dla innych jegginsy, dla jeszcze innych rurki, a dla wielu panów pewnie pewnie po prostu obcisłe spodnie. I tak właśnie najpewniej wyglądało to też w XVIII wieku. Nazw było mnóstwo, definicji jeszcze więcej, ale nikt nie toczył bojów o to, czy suknia angielska w typie zone front z dodanymi rękawkami to jeszcze suknia angielska, czy już turecka. A jeśli nawet ktoś toczył, to były to najpewniej pojedynczy zapaleńcy. Współczesna definicja sukni tureckiej określa ją jako suknię z luźną narzutką z krótkimi rękawami, zapinaną na guziczki na wysokości piersi. Jako podręcznikowy przykład niech posłuży nam ten obraz: 

Elisabeth Vigée-Lebrun Louise Marie Adelaide de Bourbon, 1789
Ale cóż komu po podręcznikowych przykładach, skoro potem pojawia się taka oto rycina? 

Źródło obrazka.

Ma co prawda podwójne rękawki, ale wyraźnie widzimy: jest zamknięta z przodu. Aż chciałoby się wykrzyknąć triumfalnie: angielska! Niestety. Autor ryciny uznał ją za turecką. Możemy się oczywiście oburzać, że z jakiej racji, że on chyba chce z nas zrobić idiotę, przecież my doskonale znamy definicję i wiemy, że to nie jest suknia turecka, tylko angielska, ale w końcu będziemy musieli pogodzić się z tym, że w starciu z autorami rycin nie mamy żadnych szans. 

Problem nr. 5: JEDNA SUKNIA, DWIE RÓŻNE NAZWY. 

Boucher w Historii mody opisuje nam suknię lewantyńską jako narzutkę obramowaną futerkiem. I kiedy wpiszemy w Google suknia lewantyńska faktycznie dostaniemy taką oto rycinę: 


Źródło obrazka.
I nawet u Bouchera znajdziemy taki oto obraz, który zdaje się potwierdzać jego teorię: 



Niestety, tytuł tego obrazu brzmi: Markiza de Sainte-Maure w stroju sułtanki. A czym według Bouchera jest suknia sułtańska? Narzutką całkowicie otwartą z przodu. Jaka jest więc różnica między suknią lewantyńską u suknią sułtańską? Najpewniej taka, jak między tregginsami i jegginsami. Moda to niestety rzecz względna, a nazwy sukien nie były określane w przepisach prawnych. Wśród różnych ludzi taka sama suknia mogła być więc (i na pewno była) znana pod zupełnie inną nazwą. I szczerze nie sądzę, żeby komuś te rozbieżności przeszkadzały: bo czy teraz jest istotne, czy nazwiemy świeżo kupione spodnie tregginsami lub jegginsami? Nie, liczy się tylko to, że są wąskie, a wąskie spodnie są modne. 

 Problem nr. 6: OBRAZY. 

Niestety, nie wszystkie portrety są tak miłe, jak ten markizy de Sainte-Maure, żeby mówić nam, jaką suknię ma na sobie portretowana kobieta. Najczęściej nie jest to w żaden sposób określony, w dodatku bardzo często dany portret pokazuje nam zbyt mało sukni, żebyśmy mogli określić jej nazwę. Spójrzmy chociażby tutaj:

Anne Vallayer-Coster Adélaïde Genet, Madame Auguié, 1781
Rękawy ma jak poloneska, ale jest zamknięta z przodu i raczej na pewno nie ma z tyłu fałd. Mogłaby być angielską, ale taki kołnierz widzieliśmy ostatnio w sukni czerkieskiej. A tak w ogóle to jej przód trąca stylem orientalnym. Może więc jest to jakaś odmiana sukni tureckiej? Takie rozważanie są oczywiście bardzo kształcące, ale czy nie lepiej pogodzić się z faktem, że suknia ta mogła być wyrazem przelotnej mody i mieć nazwę funkcjonującą tak krótko, że nie mamy o niej już żadnych wiadomości? W modzie niczego nie można być pewnym. Lepiej stwierdzić, że to po postu niezwykle piękna suknia. 

Problem nr. 7: PO PROSTU DZIWADŁA. 

Kiedy oglądamy ryciny, nie możemy zapominać, że były one jedynie propozycjami tego, co można nosić. Nie wszystkie kroje, tak jak nie wszystkie nazwy, musiały się koniecznie przyjmować w świecie. Poza tym, nawet jeśli ryciny nadawały nazwy mankietom lub kołnierzom, nie oznacza to, że tak samo robili normalni ludzie. Z reguły nikt nie lubi popadać w zbytnią drobiazgowość. Dlatego nie ma co popadać we frustrację, widząc takie twory jak robe à la reine (suknia w stylu królowej): 

Źródło obrazka. 

 Albo robe à l'Autrichienne (suknia w stylu Austriaczki): 




Być może takie nazwy lub kroje zaprezentowane zostały na rycinach, ale nigdy się nie przyjęły. Albo przyjęły się, ale pod innymi nazwami. W końcu suknia w stylu Austriaczki coś zbyt łudząco przypomina klasyczną poloneskę (mówiąc szczerze, to przez kilka lat myślałam, że to poloneska, dopiero niedawno przeczytałam podpis i bardzo się zdziwiłam). 

Mam nadzieję, że że w tej dość długiej notce udało mi się uchwycić istotę problemu, jaką są nazwy sukien z II połowy XVIII wieku. Z pewnością nie chodzi o to, żeby całkowicie je zignorować, wręcz przeciwnie - odkrywanie coraz to nowych nazw i rodzajów jest naprawdę świetną zabawą i daje dużo satysfakcji. Ważne jest jednak, żebyśmy potrafili zachować dystans i pogodzili się z faktem, że moda jest zagadnieniem zbyt względnym, żeby móc pojąć ją za pomocą schematów i regułek. W końcu moda XVIII wieku bazowała przede wszystkim na kreatywności, a kreatywność nie znosi ograniczeń! 
A Wy, co o tym wszystkim myślicie? 

Pozdrawiam, 
Gabrielle 

Copyright © Modna historia , Blogger