Studiowanie XVIII-wiecznych czasopism modowych to zdecydowanie jedna z moich ulubionych rozrywek. Nie tylko dlatego, że można dzięki nim poznać ówczesną modę właściwie od podszewki, i to w sposób kompleksowy - dołączone do rycin opisy bardzo często tłumaczą zarówno genezę powstania danego ubioru, jak i jego nazwy, typy tkanin, z których powinien być szyty etc, ale również dlatego, że są one świetnym źródłem wiedzy na temat ówczesnej kultury. Twórcy rycin nie musieli się nikomu przypodobać, nie troszczyli o zbyt skomplikowaną symbolikę i nie idealizowali rzeczywistości - ukazywali ludzi takimi, jakimi byli, w sytuacjach, których często sami mogli być świadkami. Jednocześnie, poprzez utrwalanie pewnych sytuacji na rycinach, sami przyczyniali się do kształtowania ówczesnej rzeczywistości (można przypuszczać, że czasopisma te działały trochę jak dzisiejsze blogi lifestylowe). Co więc takiego, poza najnowszymi fasonami sukien, propagowały XVIII-wieczne ryciny?
|
Galerie des modes, 1778 |
XVIII-wieczne ryciny bardzo często miały charakter narracyjny, to znaczy, że skupiano się na nich nie tylko na samej stylizacji, ale też na samej noszącej go osobie, ukazywanej najczęściej w trakcie wykonywania jakiejś czynności, czasem na tle buduaru lub parku. Dodatkowe informacje na temat ich sytuacji zamieszczane były w opisach znajdujących się pod ilustracją Główną cechą niemal wszystkich ukazywanych na rycinach kobiet jest bez wątpienia frywolność - ich pozy są niedbałe, nonszalanckie, jak gdyby zupełnie nie dbały o wszelkie konwenanse. Z przyjemnością ukazują nam swoje wdzięki: niby to przypadkiem odsłaniają piersi, wysuwają do przodu swoje zgrabne nogi w białych pończochach. Nawet kiedy bawią się z psem czy czytają książki, nie rezygnują z uwodzenia. Seksualność kobiet odgrywa tu więc zdecydowanie nadrzędną rolę - a warto pamiętać, że nie było to czasopismo skierowane do mężczyzn, lecz kobiet.
|
Galerie des modes, 1778 |
|
Galerie des modes, 1778 |
Kobiety na rycinach oddają się wielu czynnościom: czytają książki, piszą listy, piją poranną kawę, wyprowadzają na spacer swoich psich pupilów. Co ciekawe, twórcy rycin nie omieszkiwali ukazywać ich również w sytuacjach intymnych, jak choćby podczas mycia nóg.
|
Galerie des modes, 1784 |
|
Galerie des modes, 1778 |
Wystarczy jednak przeanalizować kilka losowo wybranych rycin, by przekonać się, że za najpopularniejsze kobiece zajęcie uznawane było po prostu nudzenie się. Jeśli spacerują, to tylko po to, żeby o tej nudzie zapomnieć. Nieco emocji zapewnia im jednak np. oczekiwanie kochanka w miejscu schadzki, jak w przypadku dumnej Aglae, do granic oburzonej wyraźną niewiernością swojego kochanka, który nie zjawił się o umówionym czasie w miejscu schadzki. No właśnie: kochanek. Jak wynika z lektury XVIII-wiecznych czasopism, do modnego wizerunku jest on równie ważny, co nowa suknia. Kobiety na rycinach są zalotne, ale jeśli kogoś kokietują, to nie męża, lecz fryzjera; jeśli ukazane są w towarzystwie mężczyzny, to nie jest to mąż, lecz aktualny kochanek. O tym, jak chętnie krawcy korzystali z możliwości obejrzenia pięknych dekoltów swoich klientek, doskonale świadczy poniższa rycina z 1778 roku, na której krawiec - jeśli prześledzić ułożenie jego dłoni - nie ogranicza się jedynie do oglądania. Co do klientki zaś - nie ma chyba nic przeciwko.
|
Galerie des modes, 1778 |
Na rycinach nie unikano jednak scen dużo bardziej dosłownych. Bardzo idylliczną schadzkę młodych ludzi możemy oglądać natomiast na rycinie z Galerie des modes z 1778 - młoda dziewczyna siedzi na leśnej polanie, ubrana w poloneskę o wyjątkowo dużym dekolcie, wcześniej osłoniętym białą chustką, rozwiniętą jednak dla ochłody. Odwraca się w stronę młodego kochanka, udającego, że bardzo pochłonęło go oglądanie należącego do niej wachlarzu.
|
Galerie des modes, 1778 |
Inny ciekawy przykład możemy oglądać na rycinie z 1785 roku. na którym siedzący w dość niedbałej pozie mężczyzna siedzi na kanapie, przyciągając do siebie stojącą między jego nogami kobietę. Jedną ręką trzyma jej dłoń, w drugiej - pudełko z prezentem. Co jej oferuje i w jakiej cenie, pozostaje raczej oczywiste - tak samo, jak odpowiedź modnisi, która wpatruje się w zawartość pudełka z nieskrywanym zainteresowaniem. Pytanie, czy zgodzi się na propozycję modnego galanta, jest w tej sytuacji właściwie retoryczne.
|
Galerie des modes, 1785 |
Ukazywanie schadzek kochanków - nawet jeśli jest jasne, że kochanka musi być mężatką - to jednak tak naprawdę jeszcze nic - do najbardziej gorszących z dzisiejszego punktu widzenia należy z pewnością rycina z 1780 roku, na którym pojawia się nie tylko kochanek, ale i sam zdradzany mąż we własnej osobie. Kobieta, ubrana w najmodniejszą w sezonie suknię lewitkę, ukazana została na środku, po jej bokach zaś - pozostali dwaj mężczyźni. Jeden z nich, niższy od niej i otyły, z zapałem wypatruje lornetką czegoś, co sprytna żona stara się mu pokazać. Drugi zaś, zdecydowanie młodszy od pierwszego, klęczy przy jej boku i odbiera z jej ręki liścik, w którym najprawdopodobniej zawarta została informacja o miejscu i terminie kolejnej schadzki. Przyznam szczerze, że kiedy po raz pierwszy zobaczyłam tę rycinę, autentycznie przetarłam oczy ze zdumienia - oto w katolickiej, było nie było patriarchalnej Francji rycina modowa ośmiesza nie tylko autorytet męża, ale i, w gruncie rzeczy, instytucję małżeństwa w ogóle! Można oczywiście zrzucić winę na zblazowaną arystokrację, warto jednak zwrócić uwagę, że czasopisma te nie były skierowane jedynie do arystokratek, co oznacza, że każda kobieta mogła uznać, zainspirowana lekturą, że skoro posiadanie kochanka, pod warunkiem, że dobrze się ten fakt zatai, nie jest niczym zdrożnym. Warto przy tym zwrócić uwagę, że tak jawne propagowanie zdrady małżeńskiej dziś z pewnością spotkałoby się ze sporym sprzeciwem społecznym. A co w XVIII wieku? Cóż, sam fakt nieposiadania kochanka uznawany był w arystokratycznych kręgach za dziwaczny.
|
Galerie des modes, 1780 |
Myślę, że dla badaczy kultury XVIII wieku czasopisma modowe są wprost wymarzonym źródłem - wystarczy obejrzeć kilka przypadkowych rycin, by amoralność i frywolność epoki, ukazała nam się w pewnej krasie. Chciałabym tym samym zachęcić Was, żebyście, oglądając kolejne ryciny, zwrócili uwagę nie tylko na prezentowane na nich stroje, ale również na to, co robią ukazywane na nich postacie - różnicę w obyczajowości widać szczególnie dobrze wtedy, kiedy porówna się ze sobą ryciny nie tylko z XVIII i XIX wieku, ale nawet z początku i końca lat 80-tych wieku XVIII - ale to już materiał na zupełnie inny wpis.
Pozdrawiam,
Gabrielle