9/28/2019

9/28/2019

Wenus z chusteczką do nosa, czyli "O schludności" (1806)

Na dziś przygotowałam dla Was tłumaczenie jednego z rozdziałów fascynującej książki Auguste'a Carona "Toaleta dam, albo Encyklopedia piękna" (Toilette des dames, ou Encyclopédie de la Beauté) z 1806 roku. Na początku warto zaznaczyć, że główną tezą owego dzieła jest twierdzenie, że jedynym celem kobiecego dbania o wygląd jest chęć podobania się mężczyźnie. Wbrew pozorom, nie jest to jednak tekst o kobietach. Jeśli wczytać się w niego uważnie, okaże się, że jest raczej tekst o mężczyznach. O mężczyznach którzy wywyższyli kobietę do rangi bogini tylko po to, żeby pozbawić ją człowieczeństwa i odmówić jej tego wszystkiego, co z człowieczeństwem związane. O mężczyznach, którzy, niezadowoleni z tego, jak kobieta została stworzona, postanowili stworzyć ją na nowo: nie będąc jednak w stanie pozbawić jej układu oddechowego, pokarmowego i moczowego (bo płciowy dobrze byłoby zostawić, chociaż tylko pod pewnymi warunkami), nakazali jej udawać ich brak - po to tylko, by sami mogli łudzić się, że tych układów nie posiada i by mogli wyobrażać sobie, że oto mają do czynienia z Wenus Kapitolińską. Chociaż autor bardzo często podkreśla, że tekst ten dedykowany jest kobietom, w rzeczywistości bardziej przypomina on skomponowaną dla męskich czytelników utopię, w której całe życie kobiety podporządkowane jest chęci zadowolenia mężczyzny. 
Żeby jednak nikomu nie narzucać własnej opinii, zapraszam Was do lektury siódmego rozdziału "Encyklopedii piękna", pod wiele mówiącym tytułem "O schludności". 



British Museum, 1866,0407.906


          "Jest pewien konieczny element kobiecej toalety, który robi największe wrażenie w oczach subtelnego mężczyzny: schludność. Jedna tylko schludność ma prawo się podobać, przyciągać wzrok, zadowalać smak, wzbudzać pożądanie. Toaleta, która pozbawiona jest schludności, pozbawiona jest także celu: tworzy ona wyłącznie daremne pozory, budzi zły smak i podłe uczucia.
           Jeden ze współczesnych pisarzy wyjątkowo źle zdefiniował schludność, dając o niej pojęcie liche i skąpe. Nazwał ją bowiem zawoalowanym ubóstwem. Schludność tymczasem jest tą niezwykle cenną zaletą, która przemienia kobietę w boginię, oddalając od niej to wszystko, co mogłoby wyjawiać ułomności ludzkiej natury.
           Właściwa troska o ciało, częste obmywanie go, bielizna zawsze biała i niczym nie zdradzająca nieuniknionych skutków potu i kurzu, skóra zawsze czysta i pełna blasku, nieskalane niczym ubranie, które mogłoby oblec nawet nimfę, i pantofelki, które sprawiają wrażenie, jak gdyby nigdy nie miały kontaktu z podłożem: oto, co się składa na schludność.
           Należy dodać jeszcze do tego troskę o wyeliminowanie tego wszystkiego, co mogłoby wskazywać funkcje pozbawiające wyobraźnię uroku, przypominające adoratorowi, że owa bogini, której pochlebia, jest jedynie słabą śmiertelniczką, tak jak on zmuszoną do składania daniny władczej naturze.



British Museum, 1900,0319.1

          
Starożytni jeszcze bardziej niż my wyczuleni byli na te kwestie. Kobiety były dla nich nimfami i nic w nich nie mogło zaprzeczyć
pełnych wdzięku obrazów tworzonych przez poetów, którzy unieśmiertelniali je w swoich dziełach.
          Bardzo możliwe, że Paryżanki są dziś jedynymi kobietami w Europie, które posiadły tę cenną umiejętność, tę krańcową schludność, która czyni je tak uwodzicielskimi. Pomimo to, w dalszym ciągu daleko im jest do tej skrupulatnej delikatności, którą posiadały Greczynki i Rzymianki! 
          W Rzymie i Atenach kobiety nie mogły publicznie ani pluć, ani wycierać nosa. Zakatarzona Greczynka zmuszona była do pozostania w domu, tak jak Paryżanka, która, z samego rana, robi użytek z pomarańczowego cukru lub soli Seignette’a. Kobieta, która dopuściła się naruszenia owego prawa i która pozwoliła sobie publicznie splunąć lub wytrzeć nos, karana była pogardą lub popadnięciem w śmieszność, tak jak u nas karze się śmiesznością te niedyskretne osoby, które, zajęte być może bardziej podniosłymi rzeczami, bezwiednie wyjawiają słowa-enigmy z Mercure galant (1). Krótko mówiąc, funkcje chusteczki uważane były przez starożytnych za tak bardzo prostackie, że naruszenie owego konwenansu uznawane było za wystarczający powód do zerwania czułego związku, pokłócenia kochanków i poróżnienia małżonków.
   



British Museum, 1861,1012.197
          Odnaleźliśmy u Juwenalisa (2) wiele przykładów potwierdzających, że wytarcie nosa nie tylko w miejscu publicznym, ale także w zaciszu własnego domu, mogło stać się przyczyną separacji. Autor ten wspomina o mężczyźnie, który, czując obrzydzenie do własnej żony, wysłał do niej wyzwoleńca, by ten powiadomił ją o jego odejściu: Pani, rzekł do niej wyzwoleniec, proszę spakować się i zabrać swoje rzeczy. Pan stracił do pani upodobanie, ponieważ co chwilę wyciera pani nos. Proszę opuścić ten dom jak najszybciej: przyjdzie tu inna kobieta, której nos będzie zawsze suchy.
          Rzymianie byli z kolei tak subtelni, że słowo gąbka (éponge) uznawane było przez nich za obsceniczne i zabronili oni jego wymawiania (3).
          Grecy i Rzymianie mieli rację. Jak wiele kobiet byłoby jeszcze bardziej uwodzicielskimi, gdyby nic nie powodowało u nich rozpierzchnięcia się cudownych obrazów tworzonych przez naszą wyobraźnię! Tak, czarujące kobiety, jesteście bóstwem dla mężczyzny, który was uwielbia. Ale wystarczy jedno słowo, jeden gest i voilà – upadek z piedestału.


British Museum, 1866,0407.917

          My nie jesteśmy jednak aż tak wymagający jak starożytni i przynajmniej pozwalamy naszym kobietom wycierać nosy. Trzeba jednak przyznać, że bardzo często nadużywają one owego przyzwolenia. Był taki czas, kiedy kobiece suknie posiadały kieszenie. To właśnie w nich chowały kobiety wierną i dyskretną depozytariuszkę nazbyt obfitej wydzieliny. W ten oto sposób danina składana słabej ludzkiej naturze pozostawała niezauważona: był to tylko krótki moment słabości, po którym ślad znikał niemal natychmiast.
          Zniknęły jednak także i kieszenie. Zastąpiły je ridicules (4) – co za słowo! Nieważne, ridicule była, przyznaję, nieco mniej przyzwoita niż kieszeń: nieustannie rzucała się w oczy, przypominając nazbyt wyraźnie o swoich niskich funkcjach. Ale niestety! W końcu i ridicule zniknęła, ta szczęśliwa osłona, która pozostawała jeszcze nieco pola dla wyobraźni. Ku najwyższemu nieszczęściu, mężczyźni, zamiast ridicule, obdarowani zostali samymi chusteczkami, tak, że czuli kochankowie, którym zdawało się, że wzdychają do bogiń, nie mogli się dłużej łudzić… cóż mam powiedzieć więcej? Wszystko jest jasne – otrzymali oni dowód prosto do ręki. To już nie była Flora, to nie była już Hebe! Była to najzwyklejsza w świecie Adela lub Zofia, którą zaatakował katar nosowy lub płucny. Dobrze więc, Adelo czy Zofio, życzę ci dobrej nocy i lepszego zdrowia."  

Niniejszy fragment pochodzi z książki Auguste'a Carona Toilette des dames, ou Encyclopédie de la Beauté, Paris 1806, s. 117-125, source Gallica/BnF, tłumaczenie moje. 
...
(1) Jest to nawiązanie do popularnych na przestrzeni XVII i XVIII wieku gier słownych, które publikowane były na łamach czasopisma "Mercure galant". Polegały one na odgadnięciu słowa, które kryło się w wierszowanej zagadce, zob.  https://earlymodernfrance.org/node/26
(2) Juwenalis był rzymskim poetą satyrycznym, żył w latach 60-130. Caron przywołuje tutaj fragment satyry szóstej.
(3) W starożytnym Rzymie gąbka pełniła funkcję dzisiejszego papieru toaletowego. Za wyjaśnienie tego terminu dziękuję Elżbiecie Sroczyńskiej.  
(4) Ridicule ("śmieszna", "cudaczna") to rodzaj małej torebki, która upowszechniła się we Francji wraz z nastaniem mody à l'antique

3 komentarze:

  1. Świetny tekst! Mam nadzieję, że ujawnisz też inne rozdziały tej książki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe, czy kobiety wtedy brały to na poważnie ;)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Modna historia , Blogger