Kiedy pięć lat temu zaczynałam swoją przygodę z historią mody, byłam święcie przekonana, że w Polsce temat ten właściwie nie istnieje, a każdy, kto chce się zapoznać z nim bliżej, jest skazany na czerpanie wiedzy tylko i wyłącznie z zagranicznych blogów kostiumowych. Dopiero po pewnym czasie okazało się, że jest on jednak w Polsce całkiem popularny (i, co ważne, z każdym rokiem zyskuje na popularności), a na półkach w księgarniach można znaleźć naprawdę dużo poświęconych mu opracowań. Książki te są jednak niestety dość nierówne: możemy natknąć się zarówno na perełki, jak i na opracowania nieaktualne lub najeżone błędami. Dlatego też postanowiłam napisać kilka recenzji tego typu publikacji dla tych, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z historią mody i zastanawiają się, które z nich są warte zaufania. Dziś wzięłam na warsztat chyba najpopularniejszą w Polsce książkę kostiumologiczną, czyli "Historię mody" François Bouchera.
Jeśli chodzi o informacje ogólne, to książka ta przede wszystkim zwraca uwagę naprawdę pięknym wydaniem - z pewnością jest idealna na prezent i będzie stanowić świetną ozdobę każdej półki. Podzielona na 14 rozdziałów takich jak "Ubiór starożytnego Wschodu" czy "Europa od V w p.n.e. do XII wieku n.e.". W każdym rozdziale pokrótce opisuje sytuację polityczną i gospodarczą w danym okresie, opisuje dokładnie (rzecz jasna, odkąd to możliwe) modę francuską, a następnie, pokrótce, modę pozostałych krajów Europy, takich jak Anglia, Włochy czy Hiszpania. Książka ta jest przy tym bardzo bogato ilustrowana, ale, jeśli mam być szczera, osobiście nie polecam szykować się na "wielką ucztę dla oczu" - moim zdaniem zamieszczone obrazy i stroje są dość nieciekawe, i raczej nie przydadzą się poszukującym inspiracji do własnych rekonstrukcyjnych działań. Jeśli chodzi o język (przynajmniej, jeśli chodzi o polską wersję), to jest on mało porywający, przez co zdecydowanie nie jest to książka do czytania jednym tchem.
"Historia mody" François Bouchera była pierwszą książką dotyczącą tego zagadnienia, na jaką trafiłam. Nie ma co ukrywać, na pierwszy rzut oka robi ona naprawdę imponujące wrażenie - pięknie wydana, w twardej oprawie, ma duży format i prawie 500 stron. Nie ukrywam, że kiedy po raz pierwszy ją przewertowałam, uznałam ją za "Biblię kostiumologii", wierzyłam w każde napisane tam słowo, a sam Boucher na kilka miesięcy stał się jednym z moich największych autorytetów. Myślę zresztą, że każdy, kiedy był jeszcze "kostiumologicznym laikiem", przechodził okres bezgranicznego zachwytu nad "Historią mody". Bo i rzeczywiście, przeglądając ją można nabrać przekonania, że książka ta w mig zrobi "z laika naukowca" - Boucher opisał w niej modę od prehistorii aż do 2. połowy XX wieku, a że książka jest gruba, to łatwo nabrać przekonania, że zawarł w niej "wszystko".
Niestety, książka ta ma tę samą wadę, co każda inna "Historia malarstwa od prehistorii do współczesności" czy "Historia Polski w pigułce" - jest bardzo ogólna. Nie ma co się oszukiwać, że da się zawszeć na 500 stronach całą historię mody wraz z jej wszystkimi niuansami - nie jestem pewna, czy tyle stron wystarczyłoby na opisanie w całości (gdyby ktoś w ogóle to potrafił) historii ubiorów w samym XVIII wieku. Moda, z natury ulotna i trudna do uchwycenia, jest zagadnieniem na tyle skomplikowanym, że ujęcie jej w sposób całościowy na 500 stronach musi wiązać się z licznymi uproszczeniami i przemilczeniem wielu często bardzo istotnych zagadnień. Im bardziej sama zgłębiałam się więc w modę XVIII wieku, tym wyraźniej zauważałam wszystkie niedostatki książki Bouchera. Inną kwestią pozostaje fakt, że w ciągu ostatniego półwiecza kostiumologia jako nauka niezwykle się rozwinęła, a pierwsze wydanie Bouchera zostało opublikowane w 1966 roku, kiedy, w gruncie rzeczy, dopiero raczkowała.
Wydaje mi się, że tak samo jak na początku każdy zachwyca się Boucherem, tak w następnej kolejności, zdobywając coraz to większą wiedzę, zaczyna Boucherem pogardzać. Przyznam szczerze, że ja sama przez pewien czas negowałam Bouchera w sposób bezwzględny, uważając, że jest już po prostu nieaktualny. A jednak fakt, że pochodzi sprzed ponad 50 lat, stanowi tak naprawdę jedną z jego największych zalet - jest bowiem wolny od wszystkich błędów, które później zaczęły pojawiać się wśród anglojęzycznych kostiumologów. Za przykład może posłużyć tu chociażby słynna "poloneska" - wiecie, dlaczego nie pojawia się u niego określenie robe a l'anglaise retroussee? Dlatego, że nie miał potrzeby go używać, bo nikt we Francji nie mylił robe a la polonaise i całej rzeszy innych sukien z podpiętymi spódnicami. Z tego samego powodu nie znajdziecie u niego określeń zone-front dress czy robe de gaulle - określenia te nie pochodzą z epoki, lecz pojawiły się całkiem niedawno w opracowaniach anglojęzycznych. Szczerze mówiąc - nie mam pojęcia w jakim celu.
Ogólnie rzecz biorąc jak na próbę całościowego ujęcia historii mody, książka Bouchera jest naprawdę godna polecenia. Jest to już klasyka, którą każdy powinien znać. Mimo wielu obecnych w niej błędów i uproszczeń, myślę, że na polskim rynku wydawniczym jest bez wątpienia jedną z lepszych. Jestem bardzo ciekawa, jakie jest Wasze zdanie na jej temat!
Pozdrawiam,
Gabrielle