Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Literatura. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Literatura. Pokaż wszystkie posty

3/30/2020

3/30/2020

Historia markiza de Valfons i madame D*** (1745)

Historia markiza de Valfons i madame D*** (1745)
Dziś chciałabym zaprosić Was do lektury fragmentu "Pamiętników" markiza de Valfons (1710-1786), dworzanina i wojskowego, na kartach których opisywał on zarówno życie na dworze kolejno Ludwika XV i Ludwika XVI, jak i wspomnienia z udziału w licznych wojennych kampaniach. Co ciekawe, część cywilna pamiętników napisana została przez markiza de Valfons zgodnie z regułami powieści libertyńskich: zaczyna się inicjacją seksualną, a jej rytm wyznaczają kolejne miłosne podboje. Także bezpośrednie opisy związków i romansów utrzymane zostały przez markiza w konwencji libertyńskiej opowieści: doskonale pokazuje to poniższy fragment, w którym opisał on swój przelotny związek z madame D***. Odnaleźć w nim można wiele charakterystycznych dla libertyńskiego świata motywów: poświęcony pozamałżeńskim relacjom petite maison ("mały domek") czy podporządkowane seksualnym rozkoszom wnętrza. Przede wszystkim jednak mamy tutaj do czynienia z kalkulowany na chłodno relacjami, w których miłość zastępowana jest ambicją lub wyrachowaniem. 

Jest rok 1745. Przez długi czas markiz de Valfons był oficjalnym kochankiem księżnej de R***, należącej do jednej z najznamienitszych francuskich rodów. Madame de R*** porzuciła go jednak w momencie, kiedy zwolniło się miejsce na oficjalną metresę samego króla, zajęte jednak wkrótce przez madame d'Etiolles, przyszłą markizę de Pompadour. W międzyczasie księżna de R*** przedstawiła markizowi de Valfons madame D***, kobietę światową, ale o wiele niżej od niej samej urodzoną. Zdaniem Valfonsa madame D*** zainteresowała się nim wyłącznie w celu zaspokojenia własnej ambicji: chciała posiąść tego samego mężczyznę, którego wcześniej "miała" księżna de R***. W historii tej w sposób szczególny zwraca jednak uwagę sam charakter madame D***, raz po raz przechodzący ze skrajności w skrajność: w jednej scenie żywiołowa, rozentuzjazmowana i brylująca w wielkim świecie, pod wpływem nieszczęśliwej miłości madame D*** opada z sił i staje się umierająca. Doskonale zaznajomiona z tajnikami sztuki miłości, madame D*** zdaje się pretendować do tytułu "kochanki idealnej" - w zamian nie tylko nie otrzymuje jednak ani miłości, ani nawet szacunku. 


François Boucher, "Toaleta Venus", 1751 (źr.)
        
"Mme d’Etiolles (Antoinette Poisson), żona generalnego poborcy podatkowego, liczyła sobie zaledwie dwadzieścia dwa lata, a jej wdzięk, lekkość sylwetki i piękność włosów czyniły ją podobną do nimfy. Jej zalety naturalne dopełniały wszystkie te, które może dać sztuka: była muzykalna, posiadała śliczny głos, a dzięki talentowi do deklamacji urozmaicała przyjemności króla różnymi spektaklami, w których sama odgrywała główne role. 
Pewnego dnia udałem się na bal do Hôtel de la ville, gdzie zebrała się cała Francja. Tłum był tak wielki, że dama, która mi towarzyszyła, bojąc się uduszenia, zawołała na pomoc przełożonego marszandów, pana de Bernage, który zaprowadził nas do znajdującego się w pobliżu gabinetu. Kiedy tylko weszliśmy do środka, zobaczyłem Mme d’Etiolles, w towarzystwie której zaledwie kilka dni wcześniej spożywałem kolację. Miała na sobie czarne domino, którego najwyższy nieład zdradzał, że wcześniej także musiała przeprawić się przez obecny na balu tłum. Chwilę później w gabinecie zjawiły się dwie maski, także mające na sobie czarne domina, z których jedną rozpoznałem po sylwetce, drugą po głosie: byli to M. D*** i król. Mme d’Etiolles podążyła za nimi i towarzyszyła im aż do Wersalu, gdzie kilka dni później osiadła na stałe. 
Znajdowałem się akurat u osoby, której przyszła złożyć jedną ze swoich pierwszych wizyt. Zajęty grą z panią domu, nie mogłem jednak podać ręki Mme de Pompadour, która na samym początku swojego panowania byłaby z pewnością szczęśliwa, gdyby mogła otoczyć mnie opieką. Zawsze żałowałem tej straconej okazji. Na dworze najczęściej to właśnie najmniejsze działania tworzą największe efekty i więcej są warte niż najlepsze i najdłużej oddawane usługi.  

François Boucher, "Venus i Amor",  1742 (źr.)

Kiedy byliśmy jeszcze razem, Mme de R***, moja ambitna piękność, przedstawiła mnie Mme D***, wówczas trzydziestodwuletniej i zajmującej w świecie jak najlepszą pozycję. Mme D*** wyznała mi później, że już od tego pierwszego spotkania jej uczucia do mnie zdecydowane były do tego stopnia, że porzuciła szlachcica, z którym żyła przez sześć lat i który kochał ją do szaleństwa po to tylko, żeby milcząco dać mi do zrozumienia, że od tamtej pory cała jej uwaga skierowana była wyłącznie w moim kierunku (…). Miała lożę w operze i  regularnie zabierała mnie tête à tête z Wersalu do Paryża. Ja jednak udawałem przeświadczenie, że te wszystkie uprzejmości wynikały wyłącznie z chęci wyświadczenia mi przysługi. 
Mój brak odpowiedzi w stosunku do jej nazbyt widocznych starań trwało cztery miesiące. Podstawę charakteru madame D*** tworzyły śmiałość i porywczość. Była jednak zakochana, stała się słaba i nieśmiała, w końcu zaś zapadła na chorobę wywołaną bezsennością. Helvétius, jej lekarz, próbował wyleczyć ją na wszelkie sposoby. W końcu jednak doświadczenie kazało mu uznać, że wyleczenie tego stanu nie leżało w jego w kompetencjach i powiedział jej: 
-Pani, moje lekarstwa mogą wyleczyć ciało, ale nie pomogą ani duszy, ani sercu (…). Niech ten, kto doprowadził panią do tego stanu, stanie się pani lekarzem. Ponieważ ani ja, wyznaję, pomimo największych chęci, nic tu nie zdziałam, ani cała medycyna świata. 
Wzięła to sobie do serca. Tego samego dnia, popołudniu, zobaczyłem ją jak na pół martwa leżała rozpostarta na szezlongu. Zaproponowała mi grę w try. Wyciągnąwszy moją kartę, usiadłem obok niej i powiedziałem z uśmiechem: 
-Jest więc pani bardzo chora? 
-Niestety tak, i najpewniej umrę. 
-Ach tak! Podejmę się jednak wyleczenia pani, jeżeli tylko wyzna mi pani nazwę swojej choroby. 
Wziąłem ołówek  i napisałem na karcie: kocha pani. Wyrwała mi go natychmiast i zapisała pod spodem: tak, pana, do szaleństwa. Wrzuciłem kartę do kominka, mówiąc jej: 
-Proszę być pewną rychłego wyzdrowienia. 
Trudno byłoby sobie wyobrazić efekt, jaki wywołały te słowa: jej oczy, z umierających, stały się pełne życia, a nagły napływ energii kazał jej zapomnieć o wcześniejszej słabości. Jej mąż, który odwiedzał ją każdego wieczoru, uznał tę zmianę za tak znaczną, że powiedział: 
-Musisz, pani, być bardzo wdzięczna panu Helvétiusowi. W końcu widać działanie jego leków, bo znajduję cię w tysiąc razy lepszym stanie niż wczoraj. 
Nazajutrz była już nie do poznania i w ciągu niecałych dwóch miesięcy odzyskała nie tylko krągłości i dobre samopoczucie, ale i cały swój urok. Miała tyle samo esprit, co wdzięku; w sposób doskonały posiadła sztukę kochania i potrafiła nauczyć jej innych. Jej żywiołowość i żądze napełniały ją ogniem, czarem i czułością charakterystyczną dla pierwszej namiętności. Mój dystans, chociaż pełen grzeczności, trzymał ją w nieustannym napięciu, a jej przekonanie, że ciągle jeszcze miałem tę kobietę, która mnie jej przedstawiła, czyniła ją posłuszną najmniejszym moim żądaniom. Nigdy jednak nie nadużywałem tego, wymagając od niej przyzwoitego zachowania wśród innych i zmuszając ją do skrupulatnego wypełniania obowiązków względem męża, do czego wcześniej zupełnie nie była przyzwyczajona i co budziło w niej największe zdziwienie. 


François Boucher "Venus pocieszająca Amora", 1751 (źr.)

Kiedy nasza relacja była już ustanowiona, zaproponowała mi udanie się na kolację do Paryża, do jednej z jej przyjaciółek (…). Podjechaliśmy pod bramę domu znajdującego się przy ulicy Basse-du-Rempart, skąd odesłała karocę. Wielkie podwórze, piękna klatka schodowa, rozkoszny apartament umeblowany i oświetlony miłością, wszystko to uświadomiło mi, że znajdujemy się w jej świątyni. Wnętrze to oddychało zmysłowością i swobodą. Rzuciła mi się na szyję, mówiąc: 
-Wybacz mi proszę, ty jesteś tutaj panem absolutnym, a ja nie chcę być nikim więcej, jak tylko pierwszą poddaną w twoim królestwie. 
Mój wzrok zwrócił się ku wytwornemu łożu, przy wezgłowiu którego zauważyłem nocny czepek. Miałem ochotę zapytać, czy była to korona jednego z moich poprzedników. 
Jej upojenie, ekspresja i słodkie posłuszeństwo sprawiły jednak, że zapomniałem o tym wszystkim aż do momentu, w którym zaufany lokaj nie zapukał do drzwi, powiadamiając nas tym, że podano kolację. Spędziliśmy przy stole półtorej godziny, a kiedy uznała, że posililiśmy się wystarczająco, wróciliśmy do pokoju, gdzie nowe jej pieszczoty domagały nowych hołdów. Zaprezentowałem się jako godny gościny w jej petite maison,  bo to właśnie do tego dyskretnego azylu zostałem zaprowadzony. Muszę przyznać, że tylko tam można dobrze poznać kobietę: tylko tam pozwalają one sobie na pełną swobodę; zwłaszcza w pierwszych momentach namiętności nic nie ukrywają: wszystko jest pragnieniem, żywością, czułością. Poczucie bezpieczeństwa i wolności upaja je; chcą już tylko podobać się i być kochane. 


François Boucher "Renaud i Armide", 1732 (źr.)

Chociaż nie byłem zakochany, spektakl ten zachwycił mnie. Nagle jednak moja syrena, doszedłszy do siebie, zachwycona tym, że odebrała mnie mojej poprzedniej kochance, powiedziała: 
-Teraz niech się dzieje, co chce: miałam cię. 
Urażony tym lekkim tonem, który zdradzał chęć jedynie przelotnej miłostki i zanadto będąc panem samego siebie, żeby nie kazać jej zapłacić za coś, co uznałem wyłącznie za usatysfakcjonowanie libertynizmu, odpowiedziałem: 
-Tak, miała mnie pani, ale ostatni raz. Moje działania, do osiągnięcia których potrzebowała pani sześciu miesięcy, wynikały bardziej z dobroci serca niż z upodobania. 
Co powiedziawszy oddaliłem się, gotowy do wyjścia. Wtedy ona rzuciła się do moich stóp i, płacząc, błagała mnie o przebaczenie. Pozostałem jednak nieczuły na te starania i pozostawiłem ją w stanie najgłębszej rozpaczy. Przez następne osiem dni napisała do mnie dwadzieścia listów, tak że bez przerwy miałem u siebie jednego z jej lokajów. Jako że mój gniew był udawany, pozorowałem go jedynie dopóty, dopóki uznawałem go za niezbędny. Kiedy w końcu skrucha i gorliwość w wyrażania pragnienia mojego powrotu przekonały mnie o jej stałości, wróciłem pełny przewagi, które dawały mi jej słabość i moja wykalkulowana surowość. 
      Jak wielkim smutkiem napełnia wytwornego mężczyznę pewność, że nie będzie on w stanie zatrzymać kobiety, jeśli będzie dla niej zbyt dobry i zbyt w niej zakochany! Żeby je zatrzymać, musimy skrywać przed nimi część naszych uczuć. I niech łajdaki robią co chcą rujnując je, czyniąc ich życie ciężkim, sprzeciwiając się ich woli i dając im wszelkie powody ku zazdrości! Takie to właśnie wstrętne zachowania kobiety przedkładają często nad uczciwość, słodycz, wierną miłość i szlachetność. Jest to dla mnie zagadka, której nigdy nie potrafiłem wyjaśnić, ale którą bardzo dobrze znałem z doświadczenia." 

...
"Souvenirs du marquis de Valfons", Paris 1860, s. 132-138, tłumaczenie moje. 

2/12/2020

2/12/2020

"Bierzemy się bez miłości, rozstajemy bez nienawiści". Kilka refleksji o dialogach Crébillona

"Bierzemy się bez miłości, rozstajemy bez nienawiści". Kilka refleksji o dialogach Crébillona
Po teksty Crébillona sięga się zazwyczaj w nadziei na lekturę lekką, przyjemną i wesołą. W taki sposób zazwyczaj przedstawia się jego twórczość, taki też odbiór zapewnia „Sofa” - z pewnością najsłynniejsza w Polsce powieść tego autora. Z pozoru ten sam lekki i przyjemny nastrój odnaleźć można także w dwóch dialogach Crébillona: „Nocy i chwili” (1755)  oraz „Igraszki kącika przy kominku” (1763) (1). Akcja "Nocy i chwili" umiejscowiona jest w sypialni Cidalise, do której nieoczekiwanie wkracza Clitandre - jego jednoznaczne zamiary wobec Cidalise wskazuje już sam fakt, że ma on na sobie wyłącznie jedwabną robe de chambre.  W "Igraszkach kącika przy kominku" dialog toczy się natomiast między młodą libertynką Célie a Księciem, który jest jednocześnie oficjalnym kochankiem Markizy, jej najlepszej przyjaciółki. 


Louis Marin Bonnet, Kochanek wysłuchany, ok. 1785, The MET, Nowy Jork (źr)

9/28/2019

9/28/2019

Wenus z chusteczką do nosa, czyli "O schludności" (1806)

Wenus z chusteczką do nosa, czyli "O schludności" (1806)
Na dziś przygotowałam dla Was tłumaczenie jednego z rozdziałów fascynującej książki Auguste'a Carona "Toaleta dam, albo Encyklopedia piękna" (Toilette des dames, ou Encyclopédie de la Beauté) z 1806 roku. Na początku warto zaznaczyć, że główną tezą owego dzieła jest twierdzenie, że jedynym celem kobiecego dbania o wygląd jest chęć podobania się mężczyźnie. Wbrew pozorom, nie jest to jednak tekst o kobietach. Jeśli wczytać się w niego uważnie, okaże się, że jest raczej tekst o mężczyznach. O mężczyznach którzy wywyższyli kobietę do rangi bogini tylko po to, żeby pozbawić ją człowieczeństwa i odmówić jej tego wszystkiego, co z człowieczeństwem związane. O mężczyznach, którzy, niezadowoleni z tego, jak kobieta została stworzona, postanowili stworzyć ją na nowo: nie będąc jednak w stanie pozbawić jej układu oddechowego, pokarmowego i moczowego (bo płciowy dobrze byłoby zostawić, chociaż tylko pod pewnymi warunkami), nakazali jej udawać ich brak - po to tylko, by sami mogli łudzić się, że tych układów nie posiada i by mogli wyobrażać sobie, że oto mają do czynienia z Wenus Kapitolińską. Chociaż autor bardzo często podkreśla, że tekst ten dedykowany jest kobietom, w rzeczywistości bardziej przypomina on skomponowaną dla męskich czytelników utopię, w której całe życie kobiety podporządkowane jest chęci zadowolenia mężczyzny. 
Żeby jednak nikomu nie narzucać własnej opinii, zapraszam Was do lektury siódmego rozdziału "Encyklopedii piękna", pod wiele mówiącym tytułem "O schludności". 


9/15/2019

9/15/2019

Czy można umrzeć od libertynizmu?

Czy można umrzeć od libertynizmu?
Tytuł dzisiejszego wpisu może wydać się nieco prowokacyjny, ale dla osób znających zagadnienia poruszane w literaturze libertyńskiej XVIII wieku bez wątpienia będzie on całkowicie uzasadniony. W sposób najbardziej ogólny libertynizm podzielić można na dwa nurty: jasny i ciemny (1). Jasny to ten, który najściślej związany jest z kulturą rokoka: kochankowie, złączeni chwilowym kaprysem, opuszczają się nazajutrz zadowoleni z siebie nawzajem, nie żałując, ale i nie licząc na kontynuację. Libertynizm ciemny natomiast to ten, który łączy się z wyrachowaniem i okrucieństwem, w którym kochankowie nie są sobie równi, lecz wchodzą w role oprawcy i ofiary. Przyjemność rodzi tu przemoc, a miłość nierozerwalnie związana jest ze śmiercią. W rzeczywistości jednak libertynizm był o wiele bardziej zniuansowany: bez względu na to, czy odgrywał się on w przestrzeni rzeczywistej czy wyłącznie na kartach powieści, przybierał różne oblicza i oferował różne zakończenia. Praktykowanie libertynizmu wcale nie musiało bowiem zakończyć się dobrze, a doświadczenie, wbrew pozorom, niekiedy doprowadzało tylko do pogłębienia jego konsekwencji. 


Źr

7/06/2017

7/06/2017

Czy da się opisać historię mody?

Czy da się opisać historię mody?
Przyznam szczerze, że do mało jakich książek mam mniej zaufania niż do wszelkiego rodzaju "historii mody" i "historii ubiorów". Bo czy rzeczywiście o ogólnej historii ubiorów można powiedzieć więcej niż to, co już zostało powiedziane? I czy w ogóle da się w wyczerpujący i pozbawiony rażących uogólnień i sposób opisać "całą" modę? I czy w natłoku ogólnych publikacji nie lepiej skupić się dziś raczej na dokładnym opisie jednego okresu? Postanowiłam sprawdzić to na przykładzie "Historii mody" pod red. Marnie Fogg (Arkady 2016), która kusi przedmową jednej z najważniejszych współczesnych badaczek mody, Valerie Steele. 



9/30/2016

9/30/2016

W cieniu koronkowej parasolki

W cieniu koronkowej parasolki
"W cieniu koronkowej parasolki. O modzie i obyczajach w XIX wieku" to tegoroczna nowość Wydawnictwa Arkady. Przyznam szczerze, że kiedy po raz pierwszy ją zobaczyłam, zaczęłam zastanawiać się, po co właściwie na polskim rynku kolejna książka o modzie i obyczajach w XIX wieku? Czy rzeczywiście może wnieść cokolwiek ponad to, co już zostało powiedziane? Jak widzicie, mój sceptycyzm był spory. Jeśli jesteście ciekawi, czy słusznie, zapraszam do dalszej lektury! 



12/17/2015

12/17/2015

Kanony kobiecej urody

Kanony kobiecej urody
Do przeczytania książki "Kanony kobiecej urody" autorstwa Doroty Golińskiej przymierzałam się już od dawna, ale tak naprawdę dopiero kilka dni temu - i to w dodatku całkowicie przypadkiem - wpadła ona w moje ręce. Przyznam szczerze, że zupełnie nie wiedziałam, czego się po niej spodziewać. Jedyne, co wiedziałam, to że autorka jest znaną wizażystką i teatralną charakteryzatorką, a do zamieszczonych w książce zdjęć pozowały polskie aktorki i celebrytki. Jeśli jesteście ciekawi, co ciekawego znalazłam w środku i jakie są moje wrażenia po lekturze, serdecznie zapraszam do dalszej lektury! 



6/26/2015

6/26/2015

Biblioteczka kostiumologiczna: "Historia mody" François Bouchera

Biblioteczka kostiumologiczna: "Historia mody" François Bouchera
Kiedy pięć lat temu zaczynałam swoją przygodę z historią mody, byłam święcie przekonana, że w Polsce temat ten właściwie nie istnieje, a każdy, kto chce się zapoznać z nim bliżej, jest skazany na czerpanie wiedzy tylko i wyłącznie z zagranicznych blogów kostiumowych. Dopiero po pewnym czasie okazało się, że jest on jednak w Polsce całkiem popularny (i, co ważne, z każdym rokiem zyskuje na popularności), a na półkach w księgarniach można znaleźć naprawdę dużo poświęconych mu opracowań. Książki te są jednak niestety dość nierówne: możemy natknąć się zarówno na perełki, jak i na opracowania nieaktualne lub najeżone błędami. Dlatego też postanowiłam napisać kilka recenzji tego typu publikacji dla tych, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z historią mody i zastanawiają się, które z nich są warte zaufania. Dziś wzięłam na warsztat chyba najpopularniejszą w Polsce książkę kostiumologiczną, czyli "Historię mody" François Bouchera. 


5/17/2015

5/17/2015

Wersal. Za fasadą przepychu

Wersal. Za fasadą przepychu
Nie wiem, czy istnieje człowiek, w którego głowie choć raz nie pojawiła się myśl: kiedyś było lepiej albo: wolałbym żyć w innych czasach. I nie ma się co dziwić, bo poprzednie stulecia mają nas czym kusić, czy to na gruncie obyczajów i kultury, czy to na gruncie mody, architektury i meblarstwa. Ale nawet największe piękno i najwyższy luksus bardzo często były wówczas jedynie pozorem, za którym kryły się sprawy dużo mniej piękne, a wręcz odrażające. Chyba największym symbolem XVII- i XVIII-wiecznego przepychu, blichtru i elegancji jest Wersal - ogromny pałac, który Ludwik XIV wybudował dla podkreślenia świetności swojego dworu. Z zewnątrz udało mu się to doskonale - lecz co tak naprawdę znajdowało się za tą niesamowitą "fasadą przepychu"? 

9/27/2014

9/27/2014

Kiedy miłość była krwiożercza

Kiedy miłość była krwiożercza
Jakiś czas temu pisałam Wam o książce, która wzbudziła we mnie mieszane uczucia - był to Wiek swawoli Guya Bretona. Z jednej strony widać w niej było znaczne uproszczenie historii, z drugiej - było w niej wiele oryginalnych cytatów i bibliografia pełna ciekawych pozycji. Z tego też względu sięgnęłam po jego następną książkę z tej serii, opowiadającą o czasach Rewolucji - Kiedy miłość była krwiożercza. Książka ta wbiła mnie w fotel. Jeśli chcecie się dowiedzieć, czym to sprawiła - zapraszam do dalszej lektury. 

Źródłó obrazka.

9/15/2014

9/15/2014

"Wiek swawoli", czyli anegdoty z alkowy Ludwika XV i Marii Antoniny

"Wiek swawoli", czyli anegdoty z alkowy Ludwika XV i Marii Antoniny
Już od dłuższego czasu lista moich lektur obejmuje przede wszystkim książki dotyczące XVIII wieku - ówczesnej historii, kultury, czy obyczajów. Jakiś czas temu Lady Lukrecja wspomniała na swoim blogu o jednej z książek Guy'a Bretona - autora, który całą swą twórczość poświęcił historii Francji. Nie pominął też oczywiście XVIII wieku, który opisał w książce pod wiele mówiącym tytułem Wiek swawoli. 




9/07/2014

9/07/2014

Co kryła garderoba bohaterek "Hrabiego Monte Christo" (cz. II)

Co kryła garderoba bohaterek "Hrabiego Monte Christo" (cz. II)
Dziś przygotowałam dla Was drugą część wpisu na temat garderoby bohaterek Hrabiego Monte Christo (pierwszą możecie przeczytać tu). Poprzednio omówiłam stroje bohaterek z I części powieści, dziś zajmę się dwoma pozostałymi. Będzie to o tyle prostsze, że nie ma tam już żadnych przeskoków w czasie - akcja obu części obejmuje okres jednego, 1838 roku. Jeśli jesteście ciekawi, jak wyglądała wówczas garderoba kobiet z wyższych sfer Paryża, serdecznie zapraszam do lektury! 

Henry William Pickersgill Hrabina Guiccioli, lata 20/30 XIX wieku

8/29/2014

8/29/2014

Co kryła garderoba bohaterek "Hrabiego Monte Christo" (cz. 1)

Co kryła garderoba bohaterek "Hrabiego Monte Christo" (cz. 1)
Hrabia Monte Christo to jedna z moich ulubionych powieści. Nie powiem, że nie czytałam w życiu lepszych, ambitniejszych, lepiej napisanych czy bardziej wciągających, ale z pewnością żadna inna nigdy nie była tak bliska mojemu sercu. To właśnie kiedy trafił mi w ręce Hrabiego Monte Christo po raz pierwszy zachwyciłam się "dawnymi czasami", stylem życia i sposobem mówienia ludzi w XIX wieku. Ich elegancją, wytwornością, kulturą. Od razu zaczęłam wyobrażać sobie te wszystkie piękne kobiety, ubrane w równie piękne suknie... tylko właściwie w jakie suknie? Byłam wtedy w podstawówce i termin I połowa XIX wieku kojarzył mi się tylko i wyłącznie z sukniami w stylu napoleońskim. A jak naprawdę wyglądały suknie bohaterek Hrabiego Monte Christo


Henri Francois Mulard Portret kobiety, ok.1810-15

8/06/2014

8/06/2014

Pospolita królowa rokoka, czyli Maria Antonina oczami Stefana Zweiga

Pospolita królowa rokoka, czyli Maria Antonina oczami Stefana Zweiga
Dokładnie rok temu na moim blogu pojawiła się recenzja biografii Marii Antoniny autorstwa Antonii Fraser, w której pisałam, że jest to pierwsza obiektywna (a przynajmniej starająca się taką być) biografia królowej. W tym miejscu chciałabym sprostować tamto zdanie - pierwszą tego typu biografią Marii Antoniny była ta autorstwa Stefana Zweiga, wydana w roku 1930. Pisząc tę książkę, Zweigowi przyświecał szczytny cel - chciał zerwać z królowej całą fałszywą otoczkę, która wytworzyła się wokół niej przez ponad sto lat: z jednej strony ukazując ją jako rozwiązłą i próżną kobietę wołającą Niech jedzą ciastka!, z drugiej jako święto i męczennicę zasługującą na najwyższe uwielbienie. Zestawił ze sobą te dwa wizerunki i znalazł między nimi złoty środek - uznał, że Maria Antonina była po prostu pospolita. 




5/02/2014

5/02/2014

Jak wyglądało życie towarzyskie w XIX wieku

Jak wyglądało życie towarzyskie w XIX wieku
Kilka dni temu na blogu Esa Czyta miałam okazję obejrzeć bardzo ciekawą recenzję książki Agnieszki Lisak Życie towarzyskie w XIX wieku. Zachęcona pozytywną opinią Esy postanowiłam sama po nią sięgnąć i tym samym powiększyć nieco zasób mojej wiedzy na temat rozrywek ludzi w tamtym czasie. Niestety, po jej przeczytaniu mam dość mieszane uczucia. Jeśli jesteście ciekawi dlaczego, zapraszam do dalszej lektury! 

Źródło obrazka.
Copyright © Modna historia , Blogger